Juz ponad miesiac u "Franka" glownie praca , po pracy melanz no bo jak tu inaczej jak pracuje sie w restauracji a w barze masa staff drinkow, ezoteryczne wieczory coraz dluzsze, i na dodatek po kilku latch wkoncu zarazilem sie Prison Break'iem ( czy jak to u nas przetlumaczyli Skazany na Smierc czyli wnioskowac mozna ze J.Ch Skazany na Smierc po ang. to Jesus Christ Prison Break) raczej z braku laku,
tak czy inaczej tu jak pada to co najmiej przez 4-5 dni takze jak sie nie ma szczescia to wolne dni wlasnie sp[edza sie z panami Scolfield'em i Burrows'em badz w jednym z niewielu barow, ja jednak mialem szcescia nieco wiecej i udalem sie pieknego srodowego ranka na maly trekking ,
Robert's Point jest niewielka polanka na polnocnym zboczu doliny w ktorej rozgoscil sie jezor lodowca 'Franka Jozefa" , dojscie dosyc lajtowe jedynym problemem sa wodopsapdy i strumki prze ktore trzeba przeskakiwac i ogolnie mokre podloze jakby nie patrzec to las deszczowwy , co prawda pod lodowcem, ale bynajmniej nie mniej mokry miz te w tropikach,
jest tez kilka mostow podwieszanych , takze mozna sie przy odrobinie niezdrowego rozsadku pobujac na kilunastometrowej hustawce,
a co najciekawsze sama Punkt Roberta jest wyzej niz masy turystow udajacych sie na lodowiec z roznymi tour-operatorami badz nawet smiglowcami, ktore strasznie wkur.... gdy czlowiek sie przyzwyczail do wzglednego spokoju od cywilizacji nawet w naszych Tatrach, gdzie dzwiek smiglowca odznacza albo problemy jakiegos turysty albo wizyte papieza czy innej glowy panstwa,
wart bylo naprawde [pieknie i ciekawie i bardzi inaczej w tej podlodowcowej dzungli, na szczescie jeszce zostalo mi tu pare szlakow na dni gdy uda mi sie wstrzelic z off'em w niedeszcowy okres