Geoblog.pl    tokee    Podróże    jedno Oko na Maroko    pierwsze marokanskie miasto
Zwiń mapę
2006
21
wrz

pierwsze marokanskie miasto

 
Maroko
Maroko, Tetouan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3061 km
 
Tetuan jest naszym pierwszym stykiem z marokańską rzeczywistością, pierwsza cafe au lait, pierwszy spacer po medynie, pierwszy kontakt z ludnością miejscową, pierwsze niezapomniane wrażenia.
Już przy samym wejściu do hotelu spotykamy Hassana, który proponuje nam wycieczkę po bazarze – tylko dzisiaj wieczorem wyjątkowy targ, gdyż przybywają ludy berberyjskie z gór, aby sprzedawać swoje produkty - zachęca łamaną angielszczyzną. Sam fakt, że ów mężczyzna zna języki obce budzi nasze podejrzenia, dlatego omijamy go wielkim łukiem. Jednak to go nie zniechęca, towarzyszy nam przy każdym wyjściu z hotelu oferując coraz to „ciekawsze” usługi. Jeszcze cierpliwi i wyrozumiali dla legendarnych naciągaczy zachowujemy resztki przyzwoitości i grzecznie dziękujemy za pomoc, lecz dalsze przygody z upartymi przewodnikami nauczą nas stanowczo i ostro postępować w takich sytuacjach. Najlepszym sposobem w walce z tymi osobnikami okazało się mówienie wyłącznie w języku polskim – na szczęście nie jest on jeszcze na tyle popularny w miastach Maroka.W Tetuanie spędzamy dwie noce abyzaaklimatyzować się w nowym środowisku i odpocząć po podróży.
Późnym popołudniem spacerujemy po tym muzułmańskim mieście, gdzie życie płynie wolno i spokojnie a w powietrzu unoszą się nieprzyjemne dla powonienia aromaty - szczególnie w krętych uliczkach medyny. Labirynty Starego Miasta szokuje swoją prymitywnością i brakiem europejskiej higieny ryby , mięso, warzywa i owoce leżące bezpośrednio na kamiennej drodze wśród odpadów nie zachęcają do spożycia, wszędzie tłum, wrzask, unoszący się kurz aż ciężko się wydostać z tego chaosu.
Następnego dnia postanowiliśmy poznać życie mieszkańców Tetuanu i wdrapać się na szczyt miasta. Wędrując pomiędzy domami napotykamy dzieci wracające ze szkoły w identycznych białych fartuszkach. Roześmiane buzie patrzą na nas jak na osobników z innej planety, próbują dotknąć ... Powrotną drogę przemierzamy przez muzułmański cmentarz, kaflowe nagrobki, głucha przeraźliwa cisza i fakt, że według wierzeń islamu nie powinno się zakłócać spokoju zmarłych sprawia, że szybko opuszczamy to miejsce i udajemy się na posiłek do zachwalonej przez przewodnik restauracji Saygon.
Jednak mi apetyt nie dopisuje, cały czas mam w nosie zapach niczym z kurzej fermy toteż krzywię się nad omletem, rybną sałatką, kuskusem i jedyne, co może przelecieć mi przez gardło to pyszny bananowy koktajl.
Tylko w Tetuanie możliwe jest do zaobserwowania tak gwarne i burzliwe nocne życie Marokańczyków. Mężczyźni w grupach przesiadują w kawiarenkach popijając berber whisky (bardzo słodka herbata z liśćmi mięty) lub grają w karty, kości oraz wszelakie gry planszowe na stolikach ustawionych wokół głównego placu, który nosi imię Hassana II co jak się wkrótce okaże jest najpopularniejszym patronem wszelkich miejsc czy instytucji jak na króla przystało. Na ulicach jest tłocznie jakby ludzie budzili się do życia dopiero po zachodzie słońca, poprzez tłumy przeciskają się dzieci sprzedające chusteczki higieniczne oraz europejskie papierosy (na sztuki), które są uznawane za produkty luksusowe w tym kraju. Mieszkańcy są bardzo mili, uśmiechają się do zdjęć i pozdrawiają nas skinieniem głowy, zachęcając do zakupu swych wyrobów.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tokee
Grzesiek Tokarz
zwiedził 15% świata (30 państw)
Zasoby: 144 wpisy144 6 komentarzy6 110 zdjęć110 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
27.05.2010 - 29.05.2010
 
 
09.04.2010 - 20.04.2010