Do Tangeru
docieramy (ponownie pociągiem -91 Dh)
na tyle szybko (ok. 5 godzin), aby jeszcze
złapać prom do hiszpańskiej Taryfy (300 Dr).
Tanger odstrasza już samą opinią „miasta niebezpiecznego” – pełnego złodziei i naciągaczy, którzy tylko czyhają na turystów. Nas prześladują tylko niesforne dzieci, które proszą o euro a nie dirhama i nie wzbudzają współczucia. Mijamy szereg niespotykanych wcześniej knajpek i dyskotek nad wybrzeżem aż końcu docieramy do portu. Jest to ostatnie miejsce gdzie można zamienić walutę. Następnie odprawa, kilka drobnych formalności i już jesteśmy na powrotnym promie i cóż rzec – żegnaj Afryko!. Do Taryfy docieramy późnym wieczorem, spędzamy noc w luksusowym pensjonacie i z samego rana ruszamy do Malagi.