stolyca

Rabat - miasto stołeczne Maroka prezentuje wszystkie walory stolicy. Jest tu nowocześnie, stylowo i byłoby strasznie europejsko gdyby nie obecność starego miasta, które jak zawsze ma muzułmański charakter. Wybieramy się na wybrzeże Oceanu Atlantyckiego, aby zobaczyć widoczną z oddali śnieżno białą latarnie morską. Pomimo iż wiatr jest już silny sporty plażowe wciąż żyją wśród mieszkańców Rabatu. Po drodze podziwiamy kazbę, ciasne uliczki medyny, gdzie kupujemy świeży, biały jeszcze mięciutki serek, który konsumujemy z pitą na podwieczorek. W labiryncie starego miasta jest jedna zadziwiająca rzecz - obecna w każdej medynie Maroka, ale w Rabacie najbardziej widoczna. Wszystko jest uporządkowane, szeregi sklepów z tym samym asortymentem umieszczone są w jednym miejscu tak, że wybierając się po dany produkt wiesz gdzie szukać i nie masz obaw, że za rogiem natkniesz się na inną lepszą ofertę. Wieczorkiem szukamy baru, stęskniliśmy się już za zimnym piwkiem, jakby nie było post i abstynencja alkoholowa dopadła i nas podczas Ramadanu. Warto zaznaczyć, że w Maroku (kraju islamu) trzeba się troszkę nachodzić, aby dostać upragnioną butelkę piwa. Podczas Ramadanu nawet nocne lokale i hotelowe bary nie zawsze serwują drinki. Piwko, choć małe i drogie, ale smakuje wyśmienicie. W barze tylko turyści piją alkohol, pozostali niezmiennie delektują się zieloną herbatką. Zauważamy, że w Rabacie zasady nie są już tak przestrzegane jak w mniejszych afrykańskich miastach. Kobiety na równi z mężczyznami siedzą przy stole i cieszą się chwilą wieczoru. W tradycji Marokańczyków utarło się, że tylko prostytutki odwiedzają restauracje po zachodzie słońca. Oczywiście turystki są wyjątkiem od reguły. Rano fotografujemy jeszcze zielone banany rosnące w altanie hotelu
i udajemy się na dworzec kolejowy.

Komentarze (0)