wkoncu jesien

do Christchurch przylecialem zaraz przed polnocna w niedziele po krotkim i srednio wygodnym locie z Brisbane, w stolicy QLD udalo mi sie przejechac kolejka z Gold Coast na lotnisko i zaoszczedzilem 20-kilka baksow , jakis kolo sie doczepil ale podalem mu skad i cene i uwierzyl ze mialem bilet,
kolejna czescia planu osczednosciowgo bylo spanie na lotnisku zamiat placic za kilka godzin w hostelu czy jak je tuzwa Backpacker's,
po kontroli bagazu glownie pod katem przywozenia roznnych biologicznych terrorystow swiata fauny i flory ( przy okazji wyczyszczono moj swatygowany namiot), gdy wchodze do niewielkiego holu arrivalovego okazuje sie nie jestem jedynym z pomyslem spania na lotnisku,
takze rozkladam matke i spiwor gdzies po sciana, ale sen nie bardzo chce przyjsc, sporo podniecenie po przylocie i troche stresu tez - z tymi trzystu kilka dolarami raczej krsju nie zawojuje, takze trzeba do roboty sie szykowac a tu wszyscy marudza o recesji i slow down'ach, jednak udaje sie mi sie przez 2-3 godziny pobladzic w swiecie snow,
zbieram sie jednak jeszcze prze swite,m i postanawiam ruszyc z buta do centrum Christchurch czyli jakies 8-10 km, idzie mi spokojnie i po raz kolejny ciesze sie ze mam wszystko w tych 42-litrowej Salewa'ie tym razem nawet swoj daily pack wpakowalem do jego siostry Salewy takze pierwsza przerwe mam dopiero po zachodniej stronie placu Katedralnego, pale papierosa i po kilku nastepnych minutach docieram do wyguglowanego Avbon City Backpacker's ,
i zgodnie z info na ichniejszej stronie maja tent site za 12 $ takze rozbijam namiat i znow odplywam na druga strone swiadomosci,
budze sie jednak szybko robie czaj w kuchni, ktos zapodaje mocnego spliffai szybko dopada mnie gastrofaza , ogolnie malo jad;lem ostatnimi dniami takze nawet dobrze i po chwili w szamiam wielkie ,warte 9,80 KFC menu czy cos masa plastikowego kurczaka w pieknej, chrupiacej panierce,
wieczorem poznaje kilu stalych i nie stalych mieszkancow tego klimatycznego domu, i ustawiam sie na wspinanie z mlodym Niemcem Dave,em
kilka piw wiecej ezoteryki i spedzam pierwsza noc w namiocie( a pamietam jak dyskutujac z kims przed wyjazdem ponad rok temu , szydzilem "po co mi praca, kasa i m ieszkanie przeciez wkoncu zawsze moge nmieszkac w namiocie" i jak widac "osiagnalem" ten cel hehhehe)
dobranoc

Zdjęcia (2)

Komentarze (0)