Do Vavki docieramy okolo 4-ej nad ranem, niestety musimy spory kawalek przejsc z buta,
dokladnieod drogi krajowej do samego terminalu "Etiuda".
Terminal ten to jakas porazke az sie dziwie ze nie zamkneli go z powodow bezpieczenstwa, ludzie sie rozdeptuja bez zadnych "dodatkowych" wydarzen.
Ogolnie oboje odczuwamy pewne napiecie, pierwsza podroz poza Europe moze nie do konca tak jak ja sobie wymarzylem( zawsze chcialem z naszego kontynety wydostac sie ladem w daleka podroz), ale jednak wkoncu udalo sie zrealizowac choc ulamek tego co siedzi w glowie.
Emigracja do Londynu poszla na prawo my na lewo i po chwili siedzimy w ciasnym samolocie do Malagi